niedziela, 6 kwietnia 2014

podsumowanie wydawnicze (III:2014)


Marzec to zawsze bardzo specyficzny okres w moim życiu. Często pojawia się wiele nieoczekiwanych wyzwań i dużo planów swoją realizacje ma właśnie w marcu. Oczywiście pojawiają się też porażki, ale i one dużo mi dają. Zaskakujące jest to, że mimo tego natłoku dodatkowych atrakcji, udało mi się wyłapać naprawdę pokaźną ilość ciekawych premier, które po prostu musicie uwzględnić przy uzupełnianiu list w swoich odtwarzaczach.

Co ciekawego pojawiło się w marcu?

(07.03.14): Frontside - Sprawa jest osobista to z pewnością kolejny etap w muzycznej ewolucji muzyków ze Śląska. W ostatnich latach Frontside intensywnie eksperymentował z metalcorem, gdzie oprócz intensywnych, mocnych rozwiązań pojawiało się dużo bardziej przystępnych elementów pokroju czystych wokali w refrenach. Oko mogły też cieszyć roznegliżowane panny w teledyskach, choć przyznam, że tego typu muzyczne wizualizacje to już nie moje klimaty. Nie jest to Frontside z wcześniejszych dokonań (Nasze jest królestwo... i odpuść nam nasze winy), ale ten rockowy, przystępny format, choć momentami śmieszy (zamierzenie bądź nie), to i tak bardziej mi odpowiada niż te core'owe udziwnienia. Czy jest to ślepy zaułek ewolucji Frontside? Zanim czas zweryfikuje tę kwestię warto udać się na polowanie.


(07.03.14): Pustki - Safari to szósty w historii grupy album długogrający. Nie znajdziemy to szczególnie dużo elementów, które nie pojawiłyby się już we wcześniejszych dokonaniach zespołu i to ogranych na kilka sposobów. Na szczęście nie przeszkadza to w odbiorze Safari. To w dalszym ciągu dobrze uknuta, alternatywna intryga pełna ciekawych rozwiązań. 


(07.03.14): Sleepstream - They Flew in Censored Skies to drugi album długogrający w dorobku Greków. Formacja skutecznie łączy rozwiązania typowe dla muzyki klasycznej ze współcześnie powstającym post-rockiem. The Flew in Consored Skies oprócz powielenia świetnych pomysłów z debiutanckiego wydawnictwa, zawiera także zaskakujący, ale nad wyraz przyjemny romans z mocnymi brzmieniami. Piekielnie dobry materiał.


(13.03.14): Lux Occulta - Kołysanki  to album, który redefiniuje brzmienie zespołu. W tym wydawnictwie nie doświadczymy ścian dźwięku, mocnych wokali, czy natłoku metalowych rozwiązań. W zamian muzycy zaoferowali ogrom muzycznych wariacji, alternatywnych pomysłów i udziwnień, które z powodzeniem są w stanie się obronić. Nie zgodzę się też z twierdzeniem, że jest to zupełnie nowa twarz Lux Occulta. Z pewnością jako całość Kołysanki mogą zaskoczyć, ale nie są żadnym noowum, a raczej rozwinięciem już wcześniej widocznych inspiracji. To najbardziej intrygujący album pierwszego kwartału 2014 roku.


(14.03.14): Crippled Black Phoenix - White Light Generator  to kolejne bardzo ciekawe wydawnictwo Brytyjczyków. Pojawia się w nim sporo akustycznych rozwiązań oraz niemało pomysłów w stylu retro. Cały album ponownie został głęboko w muzycznej melancholii, co może się podobać fanom dotychczasowej twórczości CBP. Niestety wciąż nie mogę przeboleć zakończenia współpracy pomiędzy zespołem i Joe Volkiem, którego wkład w twórczość Crippled Black Phoenix był na tyle znaczący, że zwyczajnie mi go brakuje.



(16.03.14): HOAP - eii. To kolejne wydawnictwo HOAP i kolejna dawka naprawdę mieszanych emocji. Pojawiają się dwie nowe, bardzo ciekawe kompozycje zawieszone gdzieś pomiędzy alternatywnym rockiem z Wysp Brytyjskich, shoegazem i post-rockiem, do których ku nieskrywanej uciesze chętnie będę wracał. Perspektywę zmienia objętość wydawnictwa, bo choć pojawia się zrozumienie, to jednak ciągle chce się więcej.


(20.03.14): Odzew - Odzew. Na polskim rynku pojawia się coraz więcej projektów, które skutecznie łączą w sobie tradycję krajowego, mocnego grania z delikatnością, przestrzenią i kompletnym brakiem kompromisów. Jednym z nich jest stojący na początku swojej drogi Odzew, w którego twórczych próbach da się dostrzec ciekawe pomysły. Sama EPka nie jest niczym nowym i nie powala na kolana, ale przyjemnie wypełnia czas i zachęca do powrotów.



(24.03.14): Defying - Nexus Artificial. O sile tego albumu stanowią przede wszystkim urozmaicone i pokręcone konstrukty kompozycyjne pokroju Newborn Sun, w których co i rusz pojawia się wrażenie, że za tym albumem stoją starzy wyjadacze o niemałym talencie i duszach wzbogaconych w coś, co nazywam muzycznym szaleństwem. Nie spodziewałem się tak bezczelnie dobrego i niesamowicie dopracowanego materiału, który zaskakuje, czaruje i nie pozostawia miejsca na wątpliwości na kogo stawiać w przyszłości. 



(25.03.14): Animals as Leaders - The Joy of Motion. To kolejne wydawnictwo, na które uwagę powinni zwrócić wszyscy fani matematycznych, połamanych rozwiązań. The Joy of Motion to duża ilość wrażeń, które bombardują odbiorcę z naprawdę wysoką intensywnością. Warto sięgnąć, choć ostrzegam, że można się fizycznie zmęczyć od samego słuchania!



(28.03.14): The Shipyard - Water on Mars. To ciekawy, wciągający album, który można podsumować, a tym samym polecić w bardzo prosty sposób. Water on Mars to niemal książkowy album pochodzący z alternatywnej, trójmiejskiej sceny muzycznej podlany zimnofalowym sosem. 


To by było na tyle. Ewentualne uzupełnienia pojawią się przy okazji kolejnego tekstu.