czwartek, 20 listopada 2014

Myrkur - Myrkur (2014)

Myrkur - Myrkur


wydawnictwo: Relapse Records, 2014

01. Ravnens Banner [04:08]
02. Frosne Vind [01:50]
03. Må Du Brænde i Helvede [04:03]
04. Latvian Fegurð [04:19]
05. Dybt i Skoven [03:02]
06. Nattens Barn [05:55]
07. Ulvesangen [00:46]

gatunek: atmospheric black metal


Myrkur to przesycony tajemnicą projekt, który w muzycznym świecie zaczął budzić kontrowersje jeszcze przed wypuszczeniem do obiegu pierwszych nagrań. Czynnikiem zapalnym jest nie sama muzyka, a jedyny oficjalny członek zespołu, w zasadzie jego członkini - Amalie Bruun, do tej pory znana bardziej z działalności na rzecz popowego Ex Cops, solowej twórczości klasyfikowanej jako indie rock, czy modelingu (m.in. reklama perfum Chanel). Po ujawnieniu tożsamości głosu Myrkur błyskawicznie pojawiły się wątpliwości, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z produktem koncernu muzycznego, któremu po prostu brakowało ładnego opakowania i atrakcyjnej twarzy. Płyta nie odpowiedziała na pytanie, czy zawartość krążka jest efektem skrywanej przez Amalie fascynacji black metalem, czy raczej makieta, za którą stoją muzycy z doświadczeniem w branży. Ale wiecie co? Kompletnie mnie to nie obchodzi.



Myrkur to słowo zapożyczone z języka islandzkiego. Dobór takiej nazwy nie jest szczególnie zaskakujący w przypadku black metalowego projektu, bo należałoby ją przetłumaczyć jako ciemność lub mrok. Choć słowo myrkur można kojarzyć z jednym z wczesnych utworów Sigur Rós, to raczej trudno się tu doszukiwać celowych zapożyczeń. Ponadto brzmienie generowane przez Amalie Bruun, w świadomości odbiorców, zaczęło się już scalać ze znaczeniem wspomnianego słowa. Ciemność jest wrażeniem zmysłowym, które potrafi obudzić w człowieku prawdziwie pierwotny lęk. Odnoszę wrażenie, że muzyka Myrkur jest wręcz przesycona elementarną mocą, szacunkiem dla surowej natury, jej piękna i potęgi, gdzie celtyckie i nordyckie rozwiązania folkowe przenikają się z brutalnym, zaszumionym brzmieniem gitar, agresją sekcji rytmicznej, gdzie współczesne motywy subtelnie przeplatają się z patentami doskonale znanymi z drugiej fali skandynawskiego black metalu. Nie przypominam sobie projektu, który potrafiłby wygenerować tak surowe brzmienie i w tak zaskakujący sposób mimo natłoku hałasu, burzy dźwięków nadać mu lekkości, zaczarować delikatnymi klimatem i melodiami. A to też jeszcze nie wszystko, bo oprócz muzyki Myrkur można pokochać również za wokale. Na fali brutalnych dźwięków rozpościerają się aksamitne wokale, które - jeśli zajdzie taka potrzeba - potrafią się też przepięknie najeżyć.



Myrkur to tony muzycznego brudu i surowego black metalowego brzmienia rodem z albumów wydanych przed dwudziestu laty, na który nałożono warstwę zwiewności, subtelności, melodii i folkowego nastroju, opartego na nordyckiej mitologii i głębokiej fascynacji naturą. To także album, który poprzez fenomenalne wymieszanie czerni i bieli, tworzy kompletnie nieznany do tej pory odcień szarości. Jeśli zastanawialiście się, dlaczego nieważne jest to, czy twórczość Amalie Bruun jest szczera, czy ustawiona, to już wiecie - bo nawet jeśli mowa o kłamstwie, to w takie warto wierzyć.