sobota, 31 stycznia 2015

Tune - Identity (2014)

Tune - Identity


wydawnictwo: wydanie własne, 2014

01. On (Intro) [04:25]
02. Live to work to live [05:16]
03. Disposable [05:16]
04. Change [06:03]
05. Trendy girl [03:28]
06. Deafening [05:22]
07. Crackpot [03:39]
08. Suggestions [05:39]
09. Sheeple [03:34]
10. Off (Outro) [04:02]

skład: Kuba Krupski (vocals, synths), Adam Hajzer (guitars, synths), Leszek Swoboda (bass, synths, vocals), Janusz Kowalski (piano), Wiktor Pogoda (drums)

gatunek: alternative rock, progresive rock, art rock

Grają na akordeonie! Takie słowa wykrzyczał mój przyjaciel, kiedy polecał mi zapoznanie się z poczynaniami zespołu Tune. Jestem pewien, że w tamtej rozmowie pojawiło się znacznie więcej argumentów, ale to właśnie wspomniany instrument ostatecznie skłonił mnie do sięgnięcia po debiut Łodzian. Nie da się ukryć, że album Lucid Moments zawierał potężną dawkę akordeonu, który nagle przestał kojarzyć się z muzyką biesiadną. Odczarowany instrument wspomagała nie tylko świetna historia w tle, ale także rewelacyjna gra aktorska i wokal Kuby Krupskiego. Udany występ w jednym z popularnych talent show pomógł zespołowi pokazać się szerszemu gronu odbiorców, którzy o dziwo kupili nie tylko muzykę, ale i przesympatycznych muzyków, a ci sumiennie to wykorzystali. Lucid Moments wróciło do łask, pojawiły się kolejne koncerty, na które coraz trudniej było się wepchnąć, a nowy materiał zaczął zbierać kurz.

Muzycy obiecywali, że nowa płyta nie będzie historią, którą będzie można nazwać Powrotem Michaela. Faktycznie bohater pierwszego krążka nie pojawił się na kolejnym wydawnictwie, choć trzeba podkreślić, że zespół nie do końca zmienił tematykę snutej przez siebie opowieści. Zamiast przewodnika, który oprowadzałby nas po swoim szaleństwie, otrzymujemy bohatera zbiorowego, który nie lokalnie, a globalnie, wytyka przywary współczesności. Ciągła gonitwa za nieuchwytnym celem, nieustanna praca, pośpiech, brak indywidualnego myślenia, to tylko niektóre motywy, które pojawiają się w treści utworów. Zespół nie podburza do buntu, nie tworzy manifestu, ale w subtelny i specyficzny dla siebie sposób punktuje rzeczywistość.



Mimo wyraźnie zarysowanych punktów styku obu konceptów, Identity to kompletnie inny album. Wiele elementów w jego konstrukcji stworzyło inny wydźwięk, ale nawet w obliczu dużych zmian, nie ma wątpliwości, kto jest autorem tego materiału. To przedziwne, że przy relatywnie niewielkiej ilości autorskich treści, można powiedzieć, że Tune dorobił się indywidualnego brzmienia. Ogromną część zasług za taki stan rzeczy można złożyć na barki Kuby Krupskiego, którzy obdarzony jest niezwykle charakterystycznym głosem i niebagatelną osobowością, ale nie można też pominąć świetnej gry Adama Hajzera, który z gitarą wyprawia prawdziwe cuda. Warto też podkreślić bardzo ciekawą pracę sekcji rytmicznej oraz cudny akordeon, który przy nagrywaniu Identity kompletnie pominięto (sic!).

Identity zawiera materiał, w którym pojawia się bardzo dużo muzycznego brudu, surowych dźwięków generowanych przez syntezatory i chropowatych powierzchni muzycznego tła. Industrialne brzmienia (Live to work to live) przeplatane są z przystępnymi melodiami (Change) , wokalnie nie brakuje znanych z Lucid Moments przebłysków szaleństwa (Trendy Girl), choć pojawiają się też niewykorzystywane wcześniej chórki (Sheeple), a wspomniany Adam Hajzer skutecznie czaruje na gitarze (Live to work to live, Deafening). Akordeon został zastąpiony przez pianino, które pojawia się zarówno w klasycznej (Change, Sheeple), jak i awangardowej formie (Crackpot).


Identity to wyborne zaskoczenie dla wszystkich fanów Lucid Moments. Akordeon zastąpiono pianinem, szaleństwo jednostki - obłędem ogółu, a nową historię podszyto dużą ilością nieoczekiwanej elektroniki. Pokrętne emocje upchnięto w materiale, któremu nadano szalenie specyficzną, świetną instrumentalnie - ale jednak - piosenkową formę. A ta z jednej strony potrafi rozbujać, a z drugiej - nabawić moralnego kaca.