środa, 18 lutego 2015

A Swarm of the Sun - The Rifts (2015)

A Swarm of the Sun - The Rifts


wydawnictwo: Version Studio, 2015

01. There's Blood on Your Hands [04:05]
02. Infants [09:05]
03. The Nurse [03:47]
04. Incarceration [06:11]
05. The Warden [05:24]
06. Years [01:54]
07. The Rifts [05:11]
08. These Depths Were Always Meant for Both of Us [10:26]
09. All the Love and Glory [05:21]

skład: Erik Nilsson, Jakob Berglund

gatunek: post-metal, post-rock, melancholic

A Swarm of the Sun to projekt, który powstał w 2007 roku jako wynik współpracy Erika Nilssona i Jakoba Berglunda. Od tamtej pory na koncie formacji pojawiła się EPka The King of Everything i album długogrający Zenith. Aktualnie możemy cieszyć się trzecim wydawnictwem w historii grupy - najbardziej dojrzałym, przemyślanym i dopracowanym materiałem zatytułowanym The Rifts.

The Rifts to materiał, który liczy sobie dziewięć niezwykłych kompozycji, upakowanych na przestrzeni około pięćdziesięciu minut. W trakcie intensywnej i emocjonalnej podróży po dźwiękach i motywach zawartych na krążku, warto zwrócić uwagę także na oprawę graficzną tego wydawnictwa. Standardowe wydanie The Rifts to digipack zbudowany z ośmiu paneli, które ozdobione są subtelnymi grafikami niebywałej urody. Wnętrze złożone jest z jasnych elementów, a część zewnętrzna z ciemnogranatowych. W jednym i drugim przypadku uwagę zwracają nieoczekiwane motywy kwiatowe. W takiej samej tonacji została utrzymana strona internetowa poświęcona albumowi. Oprócz informacji na temat płyty można na niej znaleźć materiały wideo promujące poszczególne kompozycje. Przypomina to projekt realizowany przez Sigur Rós (Valtari Film Experiment). Zarówno oprawa krążka, jak i strony, robią ogromne wrażenie.



Wnętrze The Rifts również nie pozostawia wiele do życzenia. Projekt utrzymał kierunek wytyczony przez poprzednie wydawnictwa, ale oprócz zachowania kursu, zarówno warstwa muzyczna, tekstowa i pozamuzyczna, nabrały dodatkowego wyrazu. Odnoszę wrażenie, że dopiero nowy materiał miał okazję odkryć prawdziwy potencjał tej muzyki. The Rifts to album szalenie dopracowany, w którym nie ma żadnego zbędnego dźwięku, rozwiązania, czy warstwy, a kształt końcowy nie tylko urzeka, ale emocjonalnie rozkłada na łopatki. Poszczególne kompozycje czarują nastrojem i przestrzenią, która zamiennie albo daje odetchnąć (There's Blood on Your Hands), albo przytłacza odbiorcę (Infants). Delikatne, powolne rozwiązania, tak typowe dla A Swarm of the Sun, przeplatane są z zaskakującymi momentami intensywnych rozwiązań (The Warden, These Depths Were Always Meant for Both of Us), które przypominają, że nie bez powodu zespół coraz częściej wtłacza się do kategorii post-metal.



Oprócz świetnej muzyki pojawią się równie dobre teksty. Rzeczą specyficzną dla A Swarm of the Sun są dosyć oszczędne rozwiązania wokalne, a same słowa utworów często oparte są na okrojonych frazach. Wielkim walorem formacji jest to, że nawet tak nieliczne słowa potrafią oddać niezwykły nastrój kompozycji, podkreślić emocje, o których mowa i wydobyć je na pierwszy plan (Infants, The Warden). Warto też wspomnieć, że przy albumie The Rifts, nie tylko tekstów pojawia się więcej niż na poprzednich wydawnictwach, ale również same rozwiązania wokalne są bardziej urozmaicone. Nie słyszymy już tylko osamotnionego głosu Erika Nilsona, ale od czasu do czasu wspierany jest też przez chórki.



Trudno jest wywyższyć choć jeden z utworów, bo cały materiał trzyma bardzo wysoki poziom. Równie trudno jest opisać każdy z nich, tak żeby wydobyć na światło dzienne wszystkie jego atuty, bo mimo relatywnie skromnego instrumentarium na albumie dzieje się naprawdę dużo. Oprócz rewelacyjnej instrumentalnie kompozycji The Rifts, pojawia się też promujący wydawnictwo świetny kawałek - Infants, ale chyba jednak najczęściej wracam do These Depths Were Always Meant for Both of Us. Jest to utwór, który stanowi prawdziwą esencję tej płyty. Sama kompozycja zbudowana jest z kilku zasadniczych części. Zaczyna się od spokojnego, instrumentalnego wprowadzenia, które powoli usypia czujność odbiorcy, żeby nieoczekiwanie się najeżyć. Brudne brzmienie gitar i świetna praca perkusji równie niespodziewanie zanikają, żeby zrobić miejsce dla wokalu, a ten typowo dla siebie czaruje. Za serce chwyta nie tylko sposób deklamowania treści, ale i sam tekst, który nie pozostawia złudzeń, kto w tym roku będzie rozdawał karty w świecie emocjonalnego grania.



The Rifts to nie tylko najlepsze dokonanie A Swarm of the Sun, ale i najciekawszy krążek sygnowany przez Version Studio Records. To materiał dopracowany do granic możliwości, kompletny i udany pod każdym względem. To także niezwykle emocjonalna podróż, po mrocznych ostępach ludzkiej egzystencji, która traktuje o izolacji, depresji, marzeniach, które nigdy już nie będą miały okazji się spełnić. Po takie płyty warto sięgnąć, ale warto pamiętać, że to krok w jedną stronę, bo od tego materiału po prostu nie da się oderwać.