piątek, 6 marca 2015

Nocny SuperSam - (bez) końca początki

Nocny SuperSam - (bez) końca początki


01. Inne Imię [03:13]
02. Pod Paznokciami [03:33]
03. Zanim Poniedziałek [03:06]

skład: Agata Fijewska (śpiew, instrumenty klawiszowe), Wawrzyniec Dąbrowski (śpiew, gitary), Maciej Rozwadowski (perkusja, chórki), Rafał Trzciński (bas, chórki)

gatunek: rock, pop, indie

Nocny SuperSam to projekt, który na rynku muzycznym zameldował się w 2013 roku. Do tej pory na jego koncie znalazł się minialbum Piksele oraz płyta długogrająca Plac Zabaw. Muzycy za sprawą swojego materiału opowiadają historie ze zmęczonej metropolii. Bez kompleksów i zahamowań w warstwie tekstowej i muzycznej, w specyficzny dla siebie sposób poruszają tematy trudne, nieuchwytne, a czasami nawet nietypowe. Muzyczne spojrzenie na Warszawę i inne wielkie miasta uzupełnia najnowsze wydawnictwo grupy, czyli EPka (bez) końca początki.

Rzadko zdarza mi się uwierzyć na słowo zespołowi lub artyście, który wydaje opinie na swój temat. Nie wynika to tylko z wrodzonej przekory, ale również z pokaźnego zapasu zdrowego rozsądku. Podobnie było w przypadku płyty (bez) końca początki, która dotarła do mnie z adnotacją, że jest ona muzycznym skokiem w bok oraz męskim spojrzeniem na Nocny SuperSam. Faktycznie trochę się pozmieniało. W charakterze tekściarza zamiast Natalii Fijewskiej-Zdanowskiej zameldował się Wawrzyniec Dąbrowski. Nie ulega wątpliwości, że w muzyce, w której teksty odgrywają ogromną rolę, ich autor również ma znaczenie. Każdy tekst jest wypadkową osobistych doświadczeń i przemyśleń, stąd też odczuwalny jest inny, choć zbieżny punkt widzenia. Trudno mi stwierdzić, czy faktycznie jest to zapis życia metropolii oddany oczami mężczyzny, bo nawet treści wyprodukowane przez Natalię przepuściłem przez własny, męski pryzmat. Nie da się jednak nie zauważyć, że przy okazji (bez) końca początki Wawrzyniec otrzymał nieco więcej miejsca także wokalnie, a w samych tekstach faktycznie do głosu jakby częściej dochodzi facet.




Nie udało mi się też dostrzec szczególnie wyraźnego skoku w bok w samej warstwie muzycznej. To ponownie trudne do sklasyfikowania dźwięki, które jakby od niechcenia osadzają się pomiędzy wykwintnym popem, niewymagającym indie i rozmarzonym rockiem. Ponownie świetnie funkcjonuje sekcja rytmiczna. Ze względu na relatywnie prostą konstrukcję utworów i zapętlenia może się wydawać, że zasiadający za bębnami Maciej Rozwadowski ma niewiele do zrobienia. Nic bardziej mylnego, bo w samej rytmice całkiem sporo się dzieje, a przy kolejnych odsłuchach EPki można natknąć się na wiele subtelności. Warto też pochwalić rozmarzone, rozmyte brzmienie gitary, które ciekawie współpracuje z brzmieniem klawiszy, podobnie jak pięknie brzmią ze sobą dialogi prowadzone pomiędzy damskim i męskim wokalem. Odkąd tylko sięgam pamięcią byłem zagorzałym przeciwnikiem wokalnych duetów. Okazuje się jednak, że wcale nie musi to być łzawe rozwiązanie, a chropowaty głos Wawrzyńca niesamowicie przeplata się z ciepłym i odurzająco lepkim głosem Agaty.



(Bez) końca początki to dwa typowe dla Nocnego SuperSamu utwory, w których przeważa melancholijne zacięcie. Ten rozmarzony i szary obraz Warszawy przełamuje kompozycja, która wydawnictwo kończy. Utwór Zanim poniedziałek, to najbardziej pokręcony muzycznie kawałek tej formacji, który przypomina mi dokonania Shakin' Dudiego. Jakby tych skojarzeń było mało, to nastrój kompozycji nieoczekiwanie ulega zmianie nawiązując do przeboju kina familijnego z połowy lat osiemdziesiątych. Ostatecznie każdy się zgodzi, że pęd od poniedziałku do poniedziałku, to niekończąca się historia, której po prostu trzeba stawić czoła.



Nocny SuperSam to ewenement na scenie muzycznej, który potrafi w niezwykły i szalenie uniwersalny sposób przekształcać wyrywki życia na fragmenty muzyki. Dlatego zapętlam się w muzycznej translacji życia w szarości wielkiego miasta, powrotów nocnym autobusem, pracy po godzinach i wszechobecnego zmęczenia. Choć od premiery poprzedniego wydawnictwa kompletnie nic się nie zmieniło w moim stosunku do Nocnego SuperSamu i w dalszym ciągu nie jest to mój plac zabaw, to wciąż nie potrafię przestać na niego wracać.